COVID-owy miecz Damoklesa wisi nad sądami - zaległości nieuniknione

  • COVID-owy miecz Damoklesa wisi nad sądami - zaległości nieuniknione

    COVID-owy miecz Damoklesa wisi nad sądami - zaległości nieuniknione

Skracanie urlopów sędziów, wydłużanie sesji, nacisk na e-mediacje - sądy różnie radzą sobie z epidemią koronawirusa. Problem w tym, że obnaża ona nie tylko główne bolączki sądownictwa, ale też mocniej uwypukla podziały na liderów, którzy "idą do przodu" i placówki, które są daleko w tyle. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości - jak ustaliło Prawo.pl - analizuje sytuację i dane z poszczególnych sądów.

Panaceum na koronawirusowe problemy sądów miały być m.in. rozprawy online. Możliwość ich prowadzenia - najpierw w sprawach cywilnych, potem karnych - wprowadziły tarcze antykryzysowe 3 i 4. I to na ich przykładzie, jak w soczewce widać różnice pomiędzy sądami. Część - jak choćby Sąd Rejonowy Łódź Śródmieście ma ich na swoim koncie już kilka/kilkanaście, są jednak takie sądy, w których sędziowie pytanie o nie kwitują krótko: pieśń przyszłości. I wskazują na brak wystarczającego zaplecza technicznego, czy koniecznej liczby informatyków, by z takiej możliwości korzystać.

- System jest niewydolny, wymaga digitalizacji i informatyzacji – ale to zależy wyłącznie od Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie poszczególnych sędziów liniowych, podobnie zresztą jak poszczególni lekarze nie mają wpływu na istniejące kolejki do specjalistów czy niezbędnych zabiegów  – mówi sędzia Anna Wypych-Knieć ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia",  orzekająca w Sądzie  Rejonowym dla Warszawy Mokotowa.

Każdy sobie rzepkę skrobie

Formalnie od 18 maja rozpoczęło się "odmrażanie" pracy sądów. Na wokandy wróciły sprawy spoza katalogu pilnych, Ministerstwo Sprawiedliwości razem z GIS-em przygotowało też szereg zaleceń dla sądów, które mają pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa uczestnikom rozpraw. Dużo wątpliwości budziła m.in. kwestia jawności rozpraw - część spośród prezesów sądów, zresztą zgodnie z rekomendacją resortu, ale i początkowo Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, ograniczyła możliwości dostępu do budynków i na salę osobom postronnym. Praktyka w tym zakresie nadal jest różna - od zakazów, poprzez karty wstępu, po możliwość udziału w rozprawach online w trybie również online.

Podobnie jest zresztą - jak mówią Prawo.pl sędziowie - w innych kwestiach, ponieważ to jak sąd pracuje zależy od zarządzeń prezesa i dyrektora.  - Sądownictwu od dawna brakuje prawdziwych reform, które by pozwalały sądom sprawnie prowadzić czynności. W dobie pandemii te wszystkie bolączki sądownictwa zamanifestowały się w pełnej okazałości. Przykładowo jest możliwość prowadzenia rozpraw online, tyle że problemem są sprawy karne, bo w nich istnieje konieczność bardziej holistycznego podejścia do tematu - kontaktu sądu z materiałem dowodowym, a w dużej części są to osobowe źródła dowodowe. Kolejnym problemem są kwestie związane ze świadkami. Są w różnym wieku, z różnymi chorobami. Zdarzają się więc dość często wnioski o usprawiedliwienie nieobecności, bo ktoś jest w grupie ryzyka i boi się przyjść do sądu. Nie wyobrażam sobie, by w takiej sytuacji nie usprawiedliwić nieobecności - mówi sędzia Wypych-Knieć.

Dodaje, że istotną kwestią jest też sytuacja lokalowa sądów, bo są takie, które posiadają duże, przestrzenne siedziby, duże sale, ale w wielu sytuacja jest zgoła inna. - Jeśli są wąskie korytarze, małe sale rozpraw to oczywiste jest, że tylko część z nich może spełniać warunki techniczne do zachowania dystansu społecznego, tak by nie narażać uczestników rozpraw na nadmierne ryzyko. A efektem jest to, że spraw finalnie będzie rozpatrywanych mniej​ - wskazuje sędzia.

Od skracania urlopów, po dodatkowe sesje

Czy i jakie będą ewentualne opóźnienia w rozpoznawaniu spraw, tego w tym momencie nikt nie potrafi ocenić. Z informacji zebranych przez Prawo.pl wynika, że sprawę analizuje resort sprawiedliwości. Nieoficjalnie mówi się, że są sądy, które właśnie z powodów lokalowych, nie uporały się jeszcze z zaległościami, a bieżące sprawy wyznaczają na koniec bieżącego i przyszły rok. Są również takie, w których przesunięcia w terminach to miesiąc, do dwóch miesięcy.  

- Od momentu "odmrożenia"  sądów z końcem maja orzekamy trzy miesiące, ale prawie trzy miesiące w okresie marzec - maj nie orzekaliśmy. Moim zdaniem nie udało się przez ten okres rozpatrzeć wszystkich spraw, które wówczas zostały odwołane. Część z nich było rozpatrywanych na posiedzeniach niejawnych, przyjęliśmy też, że w pierwszej kolejności na terminy rozpraw wyznaczymy sprawy, które zostały odwołane, a następnie sprawy wpływające na bieżąco. W naszym sądzie zdecydowana większość takich odwołanych spraw została już wyznaczona. Ja wyznaczyłem wszystkie. Sędziowie wykorzystywali też miejsca po terminach, które z jakiegoś powodu się zwolniły i w miejsce tych spraw wyznaczali zaległe - mówi sędzia Marcin Kołakowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa - Praga w Warszawie.

Jak dodaje – z jego informacji wynika, że sędziowie z jego sądu wyznaczają obecnie terminy od października do lutego. - Pół roku jest pewnym standardem jeśli chodzi o czas oczekiwania na termin rozprawy w sądach warszawskich i podobnie było przed epidemią. Być może aktualnie to się wydłużyło do siedmiu, ośmiu miesięcy, ale nie sądzę, że dłużej. Robimy wszystko by tych zaległości nie było jednak dużo - wskazuje sędzia.

W części sądów sposobem na zaległości ma być być choćby skrócenie urlopów wakacyjnych sądów, wydłużane są też sesje, bądź wyznaczone dodatkowe i wykorzystywane wolne terminy, zarezerwowane choćby na konieczności rozpoznania wniosku o udzielenie zabezpieczenia albo innej sprawy pilnej.

- Oczywiście sędziowie próbują w różny sposób sobie radzić. Ale sytuacja, kiedy sędzia ma w referacie 300 spraw, zdecydowanie różni się od sytuacji sędziego z referatem 600 i więcej spraw. W przypadku 300 spraw w wydziałach cywilnych, rozpoznanie spraw jest relatywnie krótsze, można znaleźć wolne terminy dla pojedynczych spraw łatwiej niż w sądach bardziej obciążonych. W przypadku, gdy mamy do czynienia z dużym wpływem, w dużych ośrodkach, możliwości takiej nie ma​ - wskazuje sędzia Wypych-Knieć.

Sędzia, to nie "święta krowa"

Sędzia Arkadiusz Krupa z Sądu Rejonowego w Łobzie wskazuje, że to jak sobie sądy obecnie radzą, zależy w dużej mierze od dwóch czynników: od wielkości wpływu spraw i mentalności sędziów. - O ile na ilość wpływających spraw sędzia nie ma wpływu, to sposób ich procedowania zależy od niego. Ci, którzy podchodzą bardziej liberalnie do epidemii COVID-u nie mają zazwyczaj problemu np. z wyborem sali. Wyznaczają sprawy i szukają rozwiązań by rozprawy mogły się na nich odbyć, lub szukają innych, większych sal w innych wydziałach - mówi.

I dodaje, że są oczywiście wyjątkowe sytuacje, kiedy trzeba się dostosować także do potrzeb innych sędziów, bo np. sprawa jest duża i wymaga dużej sali, ale - jak dodaje - jest to do zorganizowania.  - Trzeba też pamiętać o tym, że sędzia to nie jest "święta krowa", jeśli inni pracownicy sfery budżetowej, ale i także pracownicy dyskontów spożywczych mogą pracować w kontakcie z innymi osobami, to dlaczego ja mam się uchylać od wykonywania swojej służby, która nie jest zwykłą pracą, bo wymaga dużej odpowiedzialności i jest zazwyczaj lepiej płatna - mówi.

Dodaje, że podczas samych rozpraw uczestnicy funkcjonują najczęściej podobnie jak w przestrzeni publicznej – przykładowo świadek zeznając ściąga maseczkę. – Powodów jest kilka. Przede wszystkim to, że jeśli ktoś ma założoną maseczkę to jest po prostu słabo słyszalny. Bo wtóre, nie widać jego mimiki, a więc w niektórych sytuacjach trudniej ocenić czy jest wiarygodny, czy nie. Więc gdyby osoba była zakażona to szansa na rozprzestrzenienie się wirusa jest duża. Nie jestem epidemiologiem, trudno mi to ocenić,  ale uważam, że te zabezpieczenia, które są w sądach stosowane, są przede wszystkim dla naszego komfortu psychicznego i trzeba się do tego przyzwyczaić - podsumowuje sędzia Krupa.

Online? Głównie sprawy cywilne

Ciekawa jest też sytuacja z rozprawami online. Są sądy, które mają już na tym polu sukcesy, ale przede wszystkim w sprawach cywilnych.

- Do 20 sierpnia w Sądzie Rejonowym dla Łodzi Śródmieścia w Łodzi przeprowadzono online 10 rozpraw (w tym 4 z udziałem publiczności) oraz 2 posiedzenia.  Wyznaczono na miesiąc wrzesień i październik 6 rozpraw i 2 posiedzenia - mówi Prawo.pl wiceprezes, sędzia Dorota Drab. I dodaje, że jej sąd jest przygotowany do prowadzenia rozpraw on-line i rozpraw hybrydowych (jeden uczestnik lub publiczność są w sądzie, a pozostali łączą się z sądem on-line). To zresztą pierwszy z sądów, który opracował system do włączenie w takie rozprawy, również online publiczności.

- Często jednak problemy techniczne pojawiają się po stronie uczestników procesu. Wydaje się jednak, że im więcej będzie organizowanych rozpraw on-line, tym szybciej problemy techniczne będą znikać, ta forma bowiem wymaga treningu i czasu aby przyniosła w przyszłości wymierne korzyści. W szeregu spraw zwrócono się do stron o udzielenie informacji, czy dysponują warunkami technicznymi umożliwiającymi uczestnictwo w rozprawie online, decyzje dotyczące rodzaju rozprawy (tradycyjna czy online) podejmowane będą po uzyskaniu ich stanowisk - dodaje wiceprezes. W sądzie opracowano też instrukcje prowadzenia takich rozpraw w przypadku spraw karnych, gdy osadzony przebywa w pozamiejscowym areszcie śledczym lub zakładzie karnym. 

Sędzia Marcin Kołakowski mówi natomiast, że rozwiązaniem, które ma szanse na pozostanie po COVID-19, jest możliwość stosowania trybu wideokonferencji np. przy opinii ustnej biegłych. - Okres epidemii pokazał m.in., że wielu biegłym o wiele łatwiej jest połączyć się z sądem online niż przyjechać do sądu. Kiedyś zwyczajem było, że biegły przyjeżdżał na rozprawę, teraz raczej korzysta się z możliwości wideokonferencji. Pełnomocnik też może zadać pytania biegłemu w takim trybie, biegły odpowie, jeśli potrzebne okazanie dokumentów, to można zrobić w przerwie ich skan i przesłać do biegłego. Moim zdaniem z tej możliwość sędziowie będą korzystać coraz częściej, w większości spraw przejdziemy na kontakt z biegłymi online, przynajmniej jeśli chodzi o biegłych spoza aglomeracji warszawskiej - mówi. I dodaje, że przemawia za tym też brak ryzyka zakażenia i kosztów dojazdu.

Nieco inaczej w jego ocenie jest z rozprawami online. - Pojawiają się problemy techniczne, ktoś nie może się połączyć, kogoś kolokwialnie mówiąc „wyrzuci z łącza” i nie możemy kontynuować rozprawy. Owszem w sytuacji gdy blokada sądów była całkowita było to rozwiązanie alternatywne. Ale jeśli jest pięć spraw na wokandzie wyznaczonych na dane godziny, a w jednej ktoś nie może się połączyć przez dłuższy czas, to zaczyna być problem - wskazuje sędzia. W podobnym tonie wypowiadają się sędziowie z innych sądów, przypominając równocześnie, że strony również często są wykluczone cyfrowo. - Taki tryb wymaga też współpracy stron i pełnomocników, a z tym różnie bywa. I tu pojawia się kolejna kwestia, są sądy położne na terenie obszarów gdzie infrastruktura internetowa jest słabsza. I one nie będą miały technicznej możliwości, żeby rozprawy online prowadzić. A przecież wszyscy obywatele mają równe prawo w dostępie do sądu - mówi sędzia Wypych-Knieć.

Pobrane z prawo.pl

  • Aktualności
Script logo
Script logo
Do góry